Accueil > 29- artykuły w języku polskim - ARTICLES EN POLONAIS > Wspomnienia z roku 1918 (Souvenirs de 1918 : R. Luxemburg et la fondation du (…)

Wspomnienia z roku 1918 (Souvenirs de 1918 : R. Luxemburg et la fondation du PC polonais) - J. CISZEWSKI (1929)

jeudi 6 mars 2025, par Alex

pages 285 à 301

Z WARSAWY DO MODLINA

1. Wiadomości o przewrocie bolszewickim przyszły do Polski w okresie, gdy wszystkie klęski, jakie przyniosła klasie rolbotniczej wojną i okupacja, doszły do kulminacyjnego punktu. Bezrobocie było powszechne, nędza i głód dziesiątkowały szeregi robotnicze, powszechną grozę i przygnębienie wywoływała podjęta właśnie w owym czasie przez władze niemieckie próba częściowej mobilizacjli przez przymusowe wysyłanie, zwłaszcza bezrobotnych do robót na tyłach armji. Większość « zmobilizowanych » w ten sposób ginęła od mrozów i chorób. Represje przeciw partjom socjalistycznym zaostrzały się : cały sztab SDKPiL znajdował się w obozie dla jeńców, mnożyły się areszty wśród kierowniczych kół Lewicy PPS.

2. Wieść o zdobyciu władzy przez proletarjat rosyjski nie odbiła sie narazie w masach robotniczych tak głośnym echem, jakby to miało miejsce w innych warunkach. Ale stopniowo wielkie wypadki, zachodzące w Rosji, elektryzowały coraz bardziej najszersze masy, koncentrowały na sobie coraz bardziej uwagę awangardy robotniczej. Jednocześnie wiadomości dochodzące z Niemiec wskazywały, że i tam dojrzewają szybko czynniki rewolucji.

3. Dla Lewicy PPS stawało się jasnym, że zbliżamy się szybkiemi krokami do wielkiego krachu wojujących państw imperjalistycznych, że przewrót, jaki zaszedł w Rosji, jest początkiem rewolucji, która obej-mie rychło i inne kraje kapitalistyczne. Nie zmienił tych poglądów i pokój brzeski, którego trwałość ocenialiśmy nie na lata, lecz na miesiące.

4. ]ak przygotować partję do kierowania rewolucją, jak przygotować szerokie masy do zwycięskiej walki ? — oto pytanie, które stawało coraz wyraźniej przed kierownictwem partyjnym. Dwie sprawy uważaliśmy za najważniejsze : zjednoczenie Lewicy i SDKPiL oraz ścisłe zwiazanie się z kierownictwem rewolucji rosyjskiej. Jednemu i drugiemu stawało na przeszkodzie niewyjaśnienie sobie do końca tych wielkich zagadnień programowych i taktycznych, jakie przed proletarjatem całego świata postawiła zwycięska rewolucja proletarjacka w Rosji.

5. Lewica PPS od pierwszej chwili zsolidaryzowała się z przewrotem bolszewickim, uważała, że proletarjat całego świata powinien poprzeć partję, stojącą na czele refwolucji. « Bolszewicy — pisał Głos Robotniczy (legalny organ Lewicy PPS) z dnia 2/II 1918 roku, — « nie są dziś tylko pewnym prądem, odłamem w obozie socjalistycznym, ale są wyrazicielami i przedstawicielami tej właśnie przeobrażającej świat rewolucyjnej siły ». Głos Robotniczy twierdził, że « taktyka rządu robotniczego, w jego najważniejszych linjach oparta była na rachubach i przewidywaniach słusznych ». Ale od solidarności z ogólną linją do zrozumienia polityki bolszewickiej w całej jej konkretności było jeszcze bardzo daleko. Zwłaszcza takie sprawy, jak kwestja czerwonego teroru, wyłączności organizacyjnej, tempa i metod przekształcenia rewolucji burżuazyjno-demokratycznej w rewolucję proletarjacką były rozumiane przez Lewię fałszywie. Zarazem jednak w szeregach Lewicy rosło przeświadczenie, że stan połowicznej solidarności z kierownictwem rewolucji rosyjskiej nie może trwać dłużej i że niezbędne jest nawiązanie bezpośredniego kontaktu z Rosją.

6. 15-go lutego, to jest w dwa dni po otrzymaniu wiadomości o pokoju brzeskim, jako radny miejski miasta Warszawy złożyłem na posiedzeniu rady miejskiej następujące oświadczenie :

  • « Bezwstydny handel losami ludności Królestwa Polskiego, handel który stał się podtawą haniebnego pokoju między imperjalizme-m państw centralnych a ukraińskiemi zdrajcami rewolucji rosyjskiej, jest nową zbrodnią obecnej imperjalistycznej wojny, której jedynym celem była zawsze grabież ziem i ludów. Winowajcami tego gwałtu są nietylko zaborcze rządy, prowadzące wojnę, ale i cały obóz burżuazyjny wraz z Frakcją Rewolucyjną, który popierał to carską Rosję, to szalbierczą Austrję i junkierskie Prusy, szukał w nich przymierza ’przeciw klasie robotniczej Polski, wału ochronnego przed proletarjaoką rewolucją rosyjską, który wreszcie oczekiwał od imperjalistycznych ciemięskich rządów nietylko wyz- wolenia narodowego, ale i zaspokojenia polskich pożądań imperjalistycznych.... »
  • « Cyniczna nagroda, kitórą w postaci przeszachrowania ludności Chełmszczyzny i Podlasia otrzymały za swą służbę nasze klasy posiadające z marjonetkową Radą Regencyjną na czele, nie może zmienić istoty ich klasowej polityki i zawrócić z drogi lokajskiej ugody. Dlatego też wszystkie ich protesty pozostaną czczą manifestacją.
  • Jedyna siła, która zniweczyć zdoła zaborcze zapędy imperjalizmu — to międzynarodowy rewolucyjny proletarjat z proletarjatem rosyjskim, jako jego przed nią strazą. Nasze hasła niezmienne : zakończenie wojny przez rewolucję międzynarodową - to jedyne hasło, otwierające drogę do zrzucenia z uciśnicmych ludów kajdan niewoli. »

7. Schodziłem z trybuny, obsypany obelgami rozwścieczonych mieszczuchów. Wróciwszy do domu, uporządkowałem papiery, przewidując rychły areszt. Jakoż 17-go lutego wczesnym rankiem zjawiło się u mnie dwuch agientów niemieckich, którzy mi oświadczyli, że mam natychmiast udać się z niemi do pÍackomendy na placu Saskim. Zaprowadzili mnie do oficera Szulcego. Rozmowa z panem Szulce była bardzo krótka : - « Pan swemi wystąpieniami podburza ludność ». —

« Spełniałem obowiązki radnego robotniczego ». — Naciśniçcie dzwonka, lakoniczne oświadczenie : « ]esteś pan aresztowany »... i rozkaz rzucony wchodzącemu żołnierzowi : « wyprowadźcie aresztowanego ». Tak zlikwidowana została moja godność radnego miasta Warszaxvy.

8. Nazajutrz zostałem przewieziony do Modlina, do obozu dla jeńców.

9. Obawiałem się, że « Głos Robotniczy », którego byłem odpowiedzialnym redaktorem, zostanie w związku z moim aresztem zamknięty. Ale konsekwencja władz okupacyjnych nie szła tak daleko. « Głos Robotniczy » wychodził nadal z moim podpisem jako redaktora.

10. W Modlinie znalazłem liczną kompanję esdekapelowców i lewicowców. Siedzieli wówczas : z SDKP i L Rydyger, Ulman, Kowalski, Rotsztad, z Lewicy PPS Grosserowa, Kominek i inni, siedział także ludowiec Thugutt i grupa peowiaków. Mieszkaliśmy w długim baraku, przeznaczonym specjalnie dla politycznych. W sąsiedztwie na tym samym placu były Fbaraki dla t. zw. « krokodyli », aresztowanych za przekroczenie różnych rozporządzeń władz okupacyjnych, lub też podejrzanych o szpiegostwo, spekulantów i t. p. Do tej kategorji zaliczali się i księża, aresztowani za ukrywanie dzwonów i utensylji kościelnych, objętych sekwestrem. W barakach politycznych żyliśmy grupowo, przeważnie każdy wśród towarzyszy z własnej partji. Od czasu do czasu jednak toczyły się dyskusje ogólne, głównie na temat bol- szewizmn i dalszych perspektyw rewolucji.

11. Dyskusje te i pytania, które one nasuwały, potęgowały we mnie przeświadczenie o konieczności przedostania się do Rosji dla zazna- jomienia się zbliska z zagadnieniami, które zdaleka wydawały się sporne lub niezrozumiałe.

12. Coraz intensywniej zacząłem myśleć o ucieczce z Modlina. Zgłosiłem swoja kandydaturę do komitetu ucieczkowego, wybranego przez esdeków i lewicowców. Chciał również uciekać Ulman, ale nie uzyskał zgody swoich towarzyszy. Ja natomiast otrzymałem od towarzyszy z wolności aprobatę moich zamiarów, paszport i pieniądze. Przez długi czas przeżuwałem różne plany. Jeszcze przed moim przyjściem do Modlina miały tam miejsce dwie próby ucieczek : jedna udana, druga nieudana. Vlfiçźniowie W Modlinie dla rozrywki podejmowali sie nieraz chodzić na stację i przynosić stamtad paki z ciężarami.Pod eskortą. kilku żołnierzy udawała się wtedy na dworzec cała wataha i podczas jednej z takich wędrówek dwuch towarzyszy uciekło, - jednego jednak złapano. Ta droga była wiec już skompromitowanalnny plan polegał na przektlpieniu warty. Ale to miało małe szanse powodzenia przedewszystkim dlatego, że na Warcie stali coraz to inni żołnierze, więc nie było czasu na odpowiednie « obrobienie » ich.

13. Pewnego dnia zgłosił się do mnie jeden « krokodyl » i powiedział mi, że W jednym z niezamieszkałych baraków, wcllodzacych W skład czworoboku budynków, otaczających nasze podwórze, jest uszkodzone okno, przez które możnaby wejść do wnetrza i zobaczyć, czy przez okna W przeciwległej ścianie nie możnaby wydostać się poza obręb czworoboku strzeżonego przez warte. Poza tym punktem w obrębie twierdzy można było poruszać sie swobodnie. Kręciło się tam dość dużo ludzi cywilnych. W murze zaś otaczającym twierdzę, od strony Zakroczymia była podobno dziura, przez którą można było wyjść nazewnątrz. W upatrzonym baraku nikt nie mieszkał, a na parapecie okien od dłuższego czasu więźniowie rozwieszali i suszyli bieliznę, przyczyni jeden stawał zwykle na ramieniu drugiego, i żołnierze stojący na warcie w podwórzu nie zwracali uwagi na te operacje.

14. Propozycja « krokodyla » wydała mi się bardzo nęcąca. Zgodziłem się próbować i obiecałern w razie udania sie ucieczki, opłacić wszystkie jej koszta. Tego samego dnia (koniec kwietnia) wnętrze baraku zostało zbadane i rezultaty badania okazały się pomyślne. W przeciwległej ścianie były okna, które również otwierały się z łatwością, po drugiej stronie zaś była dróżka, od której oddzielały wprawdzie dwa rzędy płotów z drutów kolczastych, nie były to jednak przeszkody nie do przezwyciçżenia. Następnego dnia w godzinach popołudniowych, gdy warta zmęczona upalnym słońcem leniwie drzemała, ja i dwuch « krokodyli » wślizgnęliśmy się do upatrzonego baraku i wyskoczyliśmy przez obie linije drutów kolczastych i znaleźliśmy sie na dróżce, na której można było poruszać się swobodnie.

15. Poszliśmy w kierunku wskazanym « krokodylom » przez ich rodziny na widzeniu i doszedłszy do owej dziury W murze, wydostaliśmy się na drugą stronę. Znaleźliśmy się na samym brzegu Wisły. Wzdłuż wału nadbrzeźnego spacerowali lub leżeli na słońcu oficerowie i żołnierze. Zjawienie sie wśród nich trzech cywilów oczywiście mogłoby zwrócić uwagę. Na szczęście dostrzegliśmy z boku ścieżkę, idąca przez pusty wał i w ciagu kilkunastu minut dotarliśmy do szosy. Ruszyliśmy w stronę Zakroczymia.

16. Teraz przed nami stało inne trudne zadanie : jak przedostać się na drugą strone Wisły, aby dobrnąć do Warszawy. Ruch łódek i statków prywatnych był wzbroniony. Mimo to udało nam sie znaleźć rybaka, który zaryzykował i za 45 marek zgodził się przewieźć nas. Znaleźliśmy się w okolicy znanej « krokodylom », gdyż rodzice jednego z nich byli właścicielami pobliskiej kolonji. Tam też skierowaliśmy się. Na powitania i rozmowy nie było wiele czasu. Poraz pierwszy od szeregu miesięcy najadłem się do syta : chleba, masła, sera, mleka było poddostatkiem. Ale nasyciwszy głód, natychmiast zaczęliśmy naradzać się. Przed 8 1/2 rano trzeba było przejść przez rogatki warszawskie, gdyż o tej godzinie odbywał się apel w twierdzy i wszystkie posterunki zostałyby oczywiście niezwłocznie zaaiarmowane. Od Warszawy dzieliło nas zgóra 50 kilometrów. Podróż nocna trzech mężczyzn była ryzykowna, mógł nas zaczepiić każdy patrol, a « krokodyle » nie mieli dokumentów. Właścicielka kolonji postanowiła pójść z nami. Nie wierzyłem, aby mogła dorównać nam kroku i oponowałern. « Już wy sie o to nie bójcie », odpowiedziała, ogarnçła się szybko i ruszylilśmy. Była godzina dziewiata wieczór, — ciepła ciha noc majowa, pachniały łąki, obsypane fkwieciern drzewa. Poczucie odzyskanej wolności oskrzydlało. Zdawało sie, że nie idziemy, ale lecimy na skrzydłach, - trzech mężczyzn i obok nas starsza kobieta, ani na chwilę nie zwalniająca kroku. W przeciagti dziesięciu godzin przebyliśmy przestrzeń 60 kilometrów i o 7-ej rano przeszliśmy przez rogatki warszawskie.

17. Zgodnie z naszemi przewidywaniami, ucieczkę zauważono w twierdzy dopiero następnego rana podczas apelu. Konsternacja władz była wielka. Komendant był zwłaszcza zdumiony i rozgoryczony, że tak « poważny człowiek » jak « radny miejski » Ciszewski, starosta więzienny, urzadził mu taki brzydki kawał : « so ein anständiger Herr und so eine Gemeinheit ».

Z MODLINA DO MOSKWY

18. O czynnej pracy w kraju trudno było myśleć. Byłem znany władzom we wszystkich trzech większych okręgach : w Warszawie, Łodzi, i Zagłębiu. To też wkrótce organizacja partyjna powzięła co do mnie uchwałę. która szła całkowicie po linji moich dążeń. Otrzymałem polecenie przedostania się do Rosji. Chodziło o przerwanie tej izolacji, w jakiej znajdowała się partja i o nawiązanie kontaktu z bolszewikami. Chodziło też o przyciągnięcie towarzyszy lewicowców z Rosji na przygotowujący się zjazd partyjny.

19. Sprawa była tedy wielkiej wagi, ale zarazem bardzo trudna do wykonania technicznego, gdyż nie mieliśmy absolutnie żadnych ustalonych dróg przedostania się na drugą stronę frontu.

20. Chwilowo ukrywałem się przed władzami niemieckierni na wsi w Lubelszczyźnie, to jest na terenie okupacji austrjackiej. Tam to udało mi się wydostać legalny austrjacki pasek. W tym okresie zaczęli się też już zjawiać poszczególni reemigranci, od których można było zasięgnąć języka o warunkach przedostawania się przez granicę. Na podstawie zasięgniętych informacji, ułożyłem sobie rnarszrutę przez Lublin, Lwów. Brody — Podwołoczyska, przez Kijów do Moskwy. Zaopatrzony w paszport austrjacki i stary mój rosyjski dokument, wydany na Ukrainie Winnicy, obładowany « bibułą », jak stary partyjny dromader wyruszyłem w podróż mniej więcej w połowie sierpnia.

21. Do Brodów dotarłem bez przeszkód, ale znalazłszy się tam sądziłem początkowo, że będę musiał cofnąć się i szukać innych dróg. Władze austrjackie nie wydawały przepustek na drugą stronę. Do miasta tymczasem napływały coraz to nowe i nowe masy ludności, czekającej na dokumenty i pozwolenie przejazdu na Ukrainę. Nietylko hotele ale wszystkie domy prywatne były przepełnione ta nieznajdtijąca ujścia masą ludzką. Część biwakowała na ulicach.

22. Los poszczęścił mi wyjątkowo : żołnierzowi, stojącemu na warcie na moście, łączącym Brody z Podwołoczyskarni, zaproponowałem łapówkę, aby mnie przepuścił na tamtą stronę « na kilka godzin ». Znalazłszy się w Podwołoczyskach, wydobyłem mój stary rosyjski paszport, wydany na Ukrainie i odrazu byłem pełnoprawnym obywatelem miejscowym. Koleją uclałem sie do Kijowa, a później do Charkowa, do towarzysza Kona, któremu zakomunikowałem o stanowisku partji, o naszym dążeniu do najszybszego zjednoczenia się z SD i do całkowitego zespolenia sie z bolszewikami. Jednocześnie prosiłem tow. Kona o ułatwienie mi przejazdu do Moskwy.

23. Przez tow. Kona (który wówczas jeszcze nie stał na stanowisku bolszewickim) zapoznałem się z tow. Manuilskim, który był przedstawicielem Rosji bolszewickiej W Kijowie. Chciał on mnie wyprawić pociągiem dyplomatycznym do Moskwy. Nie mogłem jednak z tego skorzystać, gdyż niemcy ściśle kontrolowali jadących tym pociągiein, w Kijowie zaś komisarzem niemieckiej policji był ten sam Lesnik, który mnie w lutym aresztował w Warszawie. Zdecydowałem więc znowu radzić sobie « własnym przemysłem » i udałem się na punkt pograniczny, gdzie uciekinierów i reemigrantów, przybywających z Rosji Sowieckiej po kilkutygodniowej kwarantannie przepuszczano na Ukrainę. Baraki kwarantannowe w Konotopie sprawiały okropne wrażenie : pełno w nich było chorych, panował tyfus, grypa. Obóz skazany na wymarcie otoczono drutem kolczastym, unikano zbliżenia się do niego. Perspektywa dostania się tam na szereg tygodni nie była pociągającą. Przy pomocy pieniędzy i perswazji udało mi się jednak dojść do porozumienia z niemiecką strażą pograniczną i przedostać się na drugą stronę.

24. Byłem więc nareszcie w obrębie państwa Sowieckiego. To wrażenie górowało nad wszystkim. Od momentu przedostania się na Ukrainę aż do tej chwili i potym w ciągu całego mego pobytu w Moskwie i dwukrotnej jeszcze bytności w Kijowie ani na chwilę już nie przestawałem odczuwać tej rozpalonej do białości atmosfery wojny klas, jaka się tutej toczyła.

25. Na Ukrainie, pod osłoną okupacji niemieckiej, tryumfowała kontr-rewolucja ze Skoropadskini na czele. W Kijowie odbywało sie formowanie ochotniczych oddziałów prawie wyłącznie z oficerów i pod-oficerów byłej armji carskiej. Przeprowadzali oni swoją robotę przy cichym poparciu Niemców, zachowujących pozory, że o tej akcji nic nie wiedzą. Oddziały te szły na front pod Rostów, na Kaukaz północny i na Ural. W domach i mieszkaniach prywatnych były rozsiane punkty werbunkowe.

26. Partja komunistyczna była nielegalna. Niezbędna fbyła najściślejsza konspiracja. W ciągu mego tygodniowego pobytu w Kijowie pięć razy zmieniałem mieszkanie. Słowo « towarzysz » rzucone nieopatrznie w wagonie lub na ulicy, wywoływało dzikie, zwierzęce wprost objawy wściekłości. Tam poza linją okupacji niemieckiej było wszak znienawidzone państwo « towarzyszy », ale tu, gdzie burżuazja i wystraszone drobnomieszczaństwo miało nad sobą opiekę bagnetu niemieckiego, — tu chciało być ono wolne od przeklçtej zmory samego tego słowa. Jadąc do Konotopu. byłem świadkiem jednej z takich właśnie potwornych scen na linji Kijów — Charków. W nocy na węzłowej stacji do pociągu weszła jedna grupa przyjezdnych z Rosji. Wynędzniali, dosłownie upadający ze znużenia, błagali « zmiłujcie się, towarzysze, — zróbcie trochę miejsca, trzy doby już jedziemy stojąc ». Wtedy podniósł się formalny ryk w wagonie : « towarzysze ? — jacy my jesteśmy towarzysze ? Do towarzyszy idźcie do Moskwy, a tutaj zawołać żandarmów. wyrzucić ich na tor, draństwo bolszewickie ».

27. Znalazłszy się po drugiej stronie granicy, szedłem wzdłuż zrujnowanego toru kolejowego, dźwigając z trudem ciężki ładunek (bibułę i cukier dla towarzyszy). W kierunku, w którym podążałem, nie szedł nikt więcej. Natomiast naprzeciw mnie ciągnęli ludzie bez przerwy. Byli to uciekinierzy, którzy szukali schronienia na Ukrainie przed głodem i nęclzą. A Niemcy obstawili granice i ne puszczali ziarnka zboża z Ukrainy. Głodem chcieli wziąć twierdzę proletarjacką.

28. Gdy po przejściu dwudziestu wiorst na piechotę, dostałem się wreszcie na kolej, odrazu miałem przed sobą obraz walki, jaką toczyła władza sowiecka o to, by te skąpe zapasy żywności, jakie dostawały się do miasta, nie stawały się przedmiotem spekulacji i nie szły przede wszystkim do rąk tych, którzy mogli za nie drogo płacić. Wagon był pełen « mieszoczników ». Wchodziły kilkakrotnie oddziały « Czrezwyczajki » i robiły rewizję. Moje zapasy żywności zabrali mi niemal w całości na granicy niemcy. Mimo to pakunek mój, w którym była literatura partyjna i troche ubrania, wyglądała dość pokaźnie. Pokazałem legitymacje, która mi dał Manuilski. Uśmiechnęli się do mnie przyjaźnie. « Nie będziemy wcale oglądać waszych rzeczy, towarzyszu, jedzcie spokojnie ».

29. W niektórych punktach koło stacji ustawione były kulomioty dla walki z uzbrojonemi mieszocznikami, którzy opanowywali nieraz całe pociągi, nie pozwalając ich zatrzymywać i poddawać rewizji.

30. W Moskwie był straszliwy brak żywności. Po kilku tygodniach czułem, że opadam z sił, poprostu chodziłem z trudnością. Wszyscy naokoło byli tak samo głodni. Ale wola przetrwania i walki górowała. W czasie mego pobytu w Moskwie przeprowadzana właśnie nacjonalizację banków, dobierano się do największej świętości burżuazyjnego prawa własności — do sejfów bankowych. Bywałem czesto w komisarjacie dla reemigrantów, gdzie przepływały nieustannie tłumy, i mogłem obserwować, jaka wściekłość i popłoch wywoływało w burżua- zyjnych i drobnomieszczańskich kołach to nowe zarządzenie sowieckiego rządu.

31. Walcząc o swój byt, rewolucja proletarajcka wdzierała się na coraz to nowe tereny posiadania burżuazji, wywołując wśród niej coraz to dziksza nienawiść. Wkrótce nastąpiły dwa wielkiej wagi wypadki : zamach na Mirbacha i zamach na Lenina. Dla spraw, o których poniżej, wyjeżdżałem właśnie w ten czas do Kijowa i tam doszła mnie wiadomość, że Lenin jest ranny. Był to dzień wielkiego Święta dla burżuazji. Na ulicach, w kawiarniach, wszędzie, gdzie była burżuazja zapanowało niezwykłe ożywienie. Co kilka godzin podawano sobie z ust do ust nowe wiadomości : zalbity, ranny, zdrów, żyje... nie wyleciy się z rany. I zależnie od tych wiadomości podnosił się lub opadał raldosny nastrój kontrrewolucyjnej zgrai.

32. Przy moich zetknięciach się z szarym tłumem tak robotników, jak i chłopów — w wagonach kolejowych, poczekalniach, ogonkach i t. p. — uderzył mnie niesłychany poziom i wyrobienie polityczne masy, język, jakim mówili masowcy. Cudem wprost zdawało się, jak masy wyrosły w ogniu rewolucji, co rewolucja z nich zrobiła — jasne było, że to one robią rewolucję.

33. Logika rozwoju rewolucji stawała się dla mnie coraz bardziej zrozumiała. Wątpliwości i zastrzeżenia, które zdaleka zdawały się mieć jakąś rację bytu, tu stawały się nienawistne. Poznanie ważniejszych prac Lenina, zaznajomienie z prasą bolszewicką dokonały reszty. Za... lub przeciw, — to była krótka odpowiedź, jakiej wymagały warunki.

34. W Moskwie widziałem się z Radkiem. W rozmowie z Radkiem, opowiedziawszy mu o stanowisku Lewicy w ważniejszych sprawach, zaproponowałem przejrzenie literatury, wydanej przez nas w kraju i przywiezionej przezemnie do Moskwy. Chciałem wysłuchać jego opinji i zakomunikować ją w kraju. Radek jednak odpowiedział, że wydawnictwa nasze i ich kierunek są towarzyszom w Rosji znane i pomimo różnic, jakie nas dzielą od bolszewików, towarzysze rosyjscy uważają, że zjednoczenie z SDKP i L już dojrzało i że w ramach jednej partji szybciej nastąpi ostateczna krystalizacja naszych poglądów w kierunku bolszewizmu.

35. Miałem również oficjalne spotkanie ze Swierdłowem. Po poinformowaniu go o stanowisku i działalności Lewicy PPS, Swierdłow poprosił o zobrazowanie różnic, jakie istnieją między Lewica i SDKP i L w poszczególnych sprawach, dopytywał sie też o ogólne stosunki polityczne w kraju, o charakterze roboty prowadzonej w czasie okupacji. W konkluzji oświadczył, że zjednoczenie jest w danych warunkach pożądane i powinno nastąpić jaknajrychlej.

36. Rozmowy te uważałem za bardzo ważne. Fakt, że bolszewicy wypowiadają się za zjeclnoczeniem czynił je bardziej realnym. Sądziłem też, że wiadomości o tym może dojdą do kraju jeszcze przed moim powrotem i przyspieszą zjednoczenie. A to znów z kolei ureguluje nasz stosunek do partji rosyjskiej. W ogniu wielkich wypadków musiały sie krystalizować poglądy. Nie watpiłem, że wszystkie przegrody, istniejące jeszcze miedzy nami i bolszewikami, znikną rychło.

37. Druga sprawa, jaka miałem do załatwienia, było poinformowanie towarzyszy lewicowców w Rosji o stanowisku partji w kraju i ustalenie ich kontaktu z partją. Urządziliśmy większe zebranie, na które przyjechali także towarzysze z Leningrodu i Niżniego, Sormowa i innych miast. Referowałem obszernie o całej naszej działalności w okresie wojny i okupacji, twierdziłem, że Lewica w kraju zmierza do coraz ściślejszego zespolenia się z bolszewikami i do zjednoczenia z SDKP i L i że działalność wszystkich naszych grup, działających poza krajem, powinna zmierzać w tym samym kierunku. Zawiadomiłem towarzyszy, że w kraju przygotowuje się zjazd partyjny w celu ustalenia linji politycznej, jasnego określenia naszego stosunku do zagadnień rewolucji rosyjskiej i zbliżającej się rewolucji światowej, oraz w celu wypracowania platformy zjednoczeniowej z SDKP i L. Zaproponowałem wybór delegatów na zjazd.

38. W dyskusji zaznaczyły sie duże różnice wśród uczestników zebrania. Kiedy cześć towarzyszy (głównie z Leningrodii, Sormowa, lwanovo-Wozmesieńska) stała bez zastrzeżeń na stanowisku bolszewików i aktywnej pracy w ich szeregach, inni towarzysze występowali przeciwko zaostrzonemu wówczas i niezbędnemu w tym okresie komunizniowi Wojennemu, wyrażali obawy, że doprowadzi to do zguby rewolucji i sprzeciwiali się połączeniu z bolszcwizmem.

39. To ostatnie stanowisko, które było bronione przez najwybitniej szych towarzyszy (zpośród CKW grup Lewicy W Rosji), było dalszym ciągiem linji, jakiej się oni trzymali i W 1917 r. przed przewrotem październikowym i w okresie samego przewrotu i która wyraziła sie w ścisłym bloku z mieńszewikami-internacjonalistami (zerwanym formalnie dopiero w końcu 1917 r.). Towarzysze ci, jakkolwiek stali w momencie naszego spotkania na gruncie praktycznej współpracy z władzą radziecką, robili ze swoich wątpliwości i zastrzeżeń — czy to w sprawie pokoju brzeskiego, czy w sprawie działalności WCzK i organów wojskowych w obronie dyktatury — platformę polityczną, przeciwstawną bolszewizmowi.

40. W procesie, który kierował na tory bolszewizmu nietylko coraz liczniejsze żywioły z szeregów samej Lewicy w Rosji, ale i ogół organizacji krajowej, towarzysze ci reprezentowali silny opór, złamany dopiero w kilka miesięcy później, po wybuchu rewolucji niemieckiej i powstaniu KPRP w kraju.

41. I kiedy w grudniu tegoż roku założona została w kraju przez połączenie SDKP i L i Lewicy Komunistyczna Partja, wszyscy lewicowcy w Rosji znaleźli się w czynnych szeregach bolszewickiej partji.

42. Powrót mój do kraju opóźniał się. Przeszedł październik, zaczął się listopad. Dziewiątego listopada przyszły do Moskwy wiadomości o rewolucji niemieckiej. Wtedy zdecydowałem jechać wprost do Warszawy.

W DRODZE DO WARSZAWY

43. W Kijowie otrzymałem dokument, opiewający, że jestem urzędnikiem austrjackim, powracającym do Wiednia. Ale w tych czasach posiadać dokument i pieniądze na drogę, nie znaczyło jeszcze bynajmniej mieć możność poruszania się w obranym kierunku. Koleje we Wschodniej Galicji i Zachodniej Ukrainie -były zajęte przez wracających jeńców. Była to lawina ludzka, która płynęła niczym nie hamowana i nie regulowana, płynęła niezależnie od biegu i kierunku pociagów, zatrzymywała je w drodze, zniuszała do podporządkowania się swoim żądaniom. Parły tak naprzód tysiące i tysiące, pozbawione pieniędzy i żywności. Z obawy przed tą falą ludzką, uciekła ze stacji kolejowych służba, właściciele bufetów, sprzedający. Widok stacji zamkniętych i pustych wprawiał z szał zgłodniały tłum, który niszczył wszystkie urządzenia stacyjne i czasem nawet budynki. Władze nie przygotowały się zupełnie do takiego masowego przepływu ludzkiego, głód kierował czynami ludzkiemi. Ale to przerwanie komunikacji na linji Kijów-Wiedeń właśnie ułatwiło mi sytuację. Do Wiednia w tych warunkach można było jechać tylko okólną drogą przez Kowel, Brześć, Wilno, Kowno, Berlin.

44. Mając przepustkę na tę marszrutę, wsiadłem w Kijowie na pociąg. Jazda była bardzo oryginalna. Kijów był otoczony w owym czasie przez dwa pierścienie wojsk. Najprzód bliżej miasta stali skoropadczycy, skoropadczyków zaś otaczali petlurowcy. W mieście stała załoga niemiecka. Niemcy powiedzieli zarówno skoropadczykom, jak i petlurowcom, że są w stosunku do nich neutralni, że pozwalają im bić się, ile wlezie, byle tylko pozostawiono w spokoju miasto. I istotnie, wokół miasta toczyła się bitwa, a jednocześnie przez te dwa obozy walczących przechodziły pociągi. Do wagonu wchodzili to skoropadczycy, to petlurowcy i rewidowali przejezdnych. Przejechaliśmy jednak bez żadnych większych przygód poza linję walki. W Kowlu wysiadłem z pociągu i przesiadłeni się na pociag idący do Lublina, gdzie udałem się wprost z kolei do starego mojego kolegi i towarzysza Zagzrobskiego (Piotra).

45. Był to okres najbardziej ożywionej działalności Rad delegatów robotniczych. Od towarzyszy partyjnych w Lublinie dowiedziałem się, że tego dnia Rada delegatów robotniczych ma rozpędzić posiedzenie rady miejskiej, zająć sale i rozpocząć obrady. Plan został wykonany w całości. Podczas posiedzenia rady miejskiej zaczęto wołać z ławek i galerji : « rozejść się », « dosyć », « precz », « skończyć », « miejsce dla Rady delegatów robotniczych ». Był to dość komiczny, choć jednocześnie i symboliczny widok, jak panowie radni w największym popłochu zbierali manatki i opuszczali fotele radzieckie, a potym i stół prezydjalny, na miejsce zaś ich wkraczali delegaci robotników.

46. Wkrótce Rada delegatów robotniczych otworzyła swe posiedzenie. Przebieg posiedzenia był nadzwyczaj charakterystyczny. Cała dyskusja, trwająca kłilka godzin, toczyła się niemal wyłącznie około pytania : za lub przeciw bolszewizmowi ? Przemawiali z jednej strony komuniści (lewicowcy i esdecy), z drugiej — endecy, pepesowcy, ludowcy. Mówcy obozu antybolszewickiego byli to przeważnie reemigranci inteligienci lub przedstawiciele burżuazji, którzy powrócili z Rosji, szli tam przeciw rewolucji i zionęli złościa i nienawiścia do bolszewizmu. Stawali się oni teraz ideowemi kierownikami całej burżuazji, gdyż oprócz nienawiści klasowej do państwa proletarjackiego mieli z nim własne osobiste porachunki.

47. Na tym zebraniu przekonałem się raz jeszcze o tym, co już tak żywo rzuciło mi się w oczy w Rosji : że niema żadnych dróg ani pozycji pośrednich, że trzeba być w całości i bez zastrzeżeń z bolszewikami albo też nie być z niemi wcale. Wszelkie wahania, czy zastrzeżenia wobec gwałtowności ataku wrogów musiały być w danych warunkach częściowym z niemi solidaryzowaniem się. Zadaniem partji było przede wszystkim budzić w masach entuzjazm wobec wielkich dzieł, dokonywanych przez bolszewików. Przypomniałem sobie, że podobny pogląd wyrażony był w jednym z artykułów w « Głosie Roboniczym » bezpośrednio przed moim aresztem. Ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że partja dotychczas nie postępowała jednolicie w myśl tej wskazówki.

48. Jadąc następnego dnia z Lublina do Warszawy, zapytywałem wciąż siebie, czy partja w całości, działając na gruncie warunków polskich, przeżyła tę samą ewolucję, jaka przeżyłem ja osobiście, zetknąwszy się bezpośrednio z rewolucją rosyjska, z jej świetnemi zdobyczami i twardemi wymogami i w której się umocniłem podczas paru dni pobytu w Lublinie. Zdawałem sobie jednocześnie sprawę z tego, że taka ewolucja byłaby najpewniejsza i najlepszą drogą do zjednoczenia.

Z WARSZAWY DO BERLINA

49. Pierwsze pytanie, które mi zadali towarzysze, gdy zetknąłem się z niemi w Warszawie, brzmiało : czy wyzbyłem sie wahań i wątpliwości, dotyczących taktyki bolszewickiej ? Wykrystalizowanie się linji politycznej, które miało być dokonane na przygotowanym zjeździe dokonało się żywiolowo w partji z jednej strony pod wpływem posuwających się naprzód wypadków, z drugiej strony pod wpływem prac Lenina, które w tym okresie zaczęły już dochodzić do kraju. Po krótkiej wymianie zdań w tej sprawie nastąpiły wzajemne informacje : o rezultacie mego pobytu w Rosji i o tym wszystkim, co zaszło w tym okresie w kraju. Rewolucja niemiecka, ustąpienie z Polski władz okupacyjnych, powstanie Rad delegatów robotniczych, przyjazd Piłsudskiego, utworzenie rzadu Moraczewskiego, nasza walka z nim, — wszystko to jak w kalejdoskopie przesuwalo się przed memi oczyma.

50. Dowiedziałem się, że w Warszawie utworzona została Rada delegatów robotniczych, do której wchodzili esdecy i lewicowcy, że obok niej powstała inna Rada pepesowska, że pod wpływem naszej agitacji i nacisku mas mają się rychło odbyć wybory do ogólnej Rady delegatów robotniczych we wszystkich istniejących zakładach przemysłowych i t. p. i związkach zawodowych. Wydana też została wspólna platforma wyborcza SD i Lewicy, wysuwająca hasło walki o rząd Rad i dyktaturę, o wywłaszczenie przedsiębiorstw kapitalistycznych, domów i t. p., o zaprowadzenie 8-iogodzinnego dnia roboczego i walkę z lichwą i spekulacją. Żadnych żądań chłopskich platforma nie zawierała.

51. Dowiedziałem się również, że partyjna akcja zjednoczenia jest W pełnym toku. Na kilka dni przed moim przyjazdem ZG SDKPiL i KC Lewicy porozumiały się co do konkretnego planu przeprowadzenia zjednoczenia partji i utworzenia jednolitej partji komunistycznej. W tym celu miały być zwołane jednym miejscu (Warszawie) i jednocześnie (16-go grudnia) zjazdy obu partji, na zjazdach tych miała być przyjęta jednobrzmiąca platforma polityczna oraz powzięte uchwały o utworzeniu na podstawie tej platformy partji komunistycznej i zlikwidowaniu obu partji na rzecz partji wspólnej przez zlanie się wszystkich organizacji partyjnych. Oba zjazdy miały się następnie zebrać w jednej sali i ukonstytuować jako pierwszy zjazd partji komunistycznej.

52. Dla opracowania platformy politycznej została utworzona komisja, do której weszli ze strony SDKP iL tow. Warski, Slusarski i Fid- ler, ze strony Lewicy Kostrzewa, Walecki (który na krótko przedtym przyjechał przez Berlin ze Szwajcarji) i Ciszewski (zastępca Królikowski). Komisja przyjęła za podstawę projekt platformy, opracowany przez Waleckiego, poczym na paru posiedzeniach, bez żadnych sporów zasadniczych, przyjęto ostateczny tekst platformy (do stylistycznego wygładzenia przyciagnieto również Domskiego).

53. Platforma była gotowa na jakiś tydzień przed wyznaczonym terminem zjazdu. W rozmowie ze mną tow. Warski wyraził wielki żal, że Róża Luksemburg i Tyszka nie zobaczą i nie ocenia tej platformy przed jej przyjęciem przez zjazd. « Niestety, mówił Warski. — « nic już zrobić nie można. O legalnym wyjeździe teraz, gdy warunki graniczne są zupełnie nieustalone, oczywiście mowy niema, a rezultaty nielegalnego wyjazdu są niepewne i niewątpliwie byłyby spóźnione, gdyż zjazd ma się odbyć już za tydzień i odkładać go nie można ». Moja przepustka z marszrutą do Wiednia via Berlin wydała się wszystkim deska zbawienia. Oczywiście wskutek zmiany marszruty przepustka mogła okazać się nieważną, ale należało zrobić próbę. Natychmiast po powzięciu w tej sprawie decyzji zabrałem przygotowany już dla zjazdu projekt platformy zjednoczeniowej, walizkę z wydawníctwami partyjnemi i listy tow. Warskiego do Róży i Tyszki i obładowany wszystkiemi temi skarbami, udałem się w drogę.

54. Kolej dochodziła tylko do Włocławka, później na przestrzeni siedmiu kilometrów linja była zburzona. Zabrałem swój ładunek i poszedłem piechotą do najbliższej stacji niemieckiej. Tam bez żadnych przeszkód wsiadłem na pociąg i dojechałem do Berlina. Wprost z pociągu udałem się do redakcji « Rote Fahne » i zapytałem, gdzie można zastać Tyszkę. Posłano mnie do sekretarjatu Spartakusbundu. Był to lokal złożony z kilku pokoi, zajętych już to na skład literatury partyjnej, już też na biura. Kilku pracowników zajętych było korespondencją. Jeden pokój zajmował Tyszka, w sąsiednim pokoju sekretarzowała tow. jezierska. Lokal był w formalnym oblężeniu. Interesantów było bardzo wielu. Byli to przeważnie żołnierze, którzy przyjeżdżali z frontu, otrzymywali instrukcje, listy i wydawnictwa i natychmiast się rozjeżdżali. Oddałem towarzysce Jezierskiej przywiezione listy i papiery i prosiłem o jaknajszybsze widzenie z Tyszką. Jakoż po niedługim oczekiwaniu poproszono mnie do jego pokoju. Gdy wszedłem, rozmawiał jeszcze z jednym z żołnierzy, tak że byłem świadkiem rozmowy. Żołnierz ten przyjechał z Saksonji, opowiadał o nastroju w wojsku i wsród ludności, o stosunku żołnierzy do Spartakusbundu. Tyszka dawał mu szczegółowe instrukcje, jak należy budować organizacje na miejscu, jak utrzymywać kontakt z centrem. Potym słyszałem jeszcze jedną podobną rozmowę. Żołnierzy wpuszczano po jednemu. Rozmowy miały charakter ściśle poufny. Odnosiło się wrażenie, że organizacja, aczkolwiek jawna, uważała się jednak za nielegalną. W atmosferze czuć było surową konspirację. Ludzie przybywający, jak mi się zdawało, byli ściśle zorganizowani.

55. Poinforrnowałem Tyszkę o celu mego przyjazdu, przyczyni zaznaczyłem, że czas nagli, że dni dzielące nas od zjazdu, dadzą się policzyć na palcach i że z tego względu muszę bardzo spieszyć. Tyszka oświadczył, że muszą przestudjować wraz z Różą przywiezione przezemnie materjały, że naradza się przedtym z Liebknechtem, a potym urządzimy wspólną pogawędkę w redakcji.

56. Narazie rozmowa miała charakter ściśle informacyjny. Tyszkę interesowało przedewszystkim życie organizacji partyjnej oraz tych wszystkich organizacji, w których pracowała partja. Co robią w obecnych warunkach związki zawodowe i Rady delegatów ? Jakie są nasze wpływy, w czym sie wyraża życie naszych Rad delegatów poza zebraniami rady ? Tak działa i jak jest zorganizowana nasza frakcja w radzie, jaką robotę robi, jaki jest stosunek w fabrykach do delegatów. Uderzała mnie wnikliwość tych wszystkich zapytań. Nie na wszystko mogłem mu odpowiedzieć. Nie dlatego tylko, że byłem zaledwie kilka dni w Warszawie, ale jeszcze i dlatego, że ja i moi towarzysze nie poświçcaliśmy tyle uwagi badaniom formy ruchu, jak to widocznie czynił Tyszka. Jasne też było, że Tyszka rozpytywał o te właśnie sprawy, które stanowiły przedmiot jego pracy i kłopotów na gruncie niemieckim .

57. Rozmowa z Tyszką trwała około godziny, poczym opuściłem sekretarjat Spartakusbundu i wyszedłem na ulicę. Właśme wracały wojska z frontu. Uderzyło mnie, że to wojsko rozbitej arrnji wracało w zupełnym porządku, w niezniszczonych uniformach, w pełnej zbroi i metalowych kaskach, ozdobionych często gęsto kwiatami lub zielonemi gałązkami. Trotuary zalane były publicznością, która wśród powracających szukała swoich bliskich. Co chwila widziało się sceny powitań, widziało się jak do idących szeregów wojskowych wdzierały sie kobiety i dzieci, które odnajdywały tam mężów, ojców, braci. Chwilami śpiewało wojsko i publiczność « Wacht am Rhein », « Deutschland, Deutschland über alles ». Nastrój był jednak przygnębiony. Stojący obok mnie na trotuarze starzec, przygladając się pochodowi, ocierał ukradkiem łzy z oczu i powtarzał : « Tyle lat, tyle lat. Jakże inaczej witalibyśmy ich, gdyby wracali jako zwycięzcy ».

58. Następnego dnia dopiero dowiedziałem się od Tyszki, czy też od Liebknechta, że były to pułki bawarskie z tak zwanej « zdrowej części frontu », sprowadzone do stolicy dla tłumienia rewolucji. Przed wejściem do Berlina wojska te były zatrzymane w Potsdamie dla doprowadzenia do porządku ich odzienia i zaopatrzenia ich w broń. Tym się tłomaczył wygląd tych pułków, który mnie tak uderzył. Byli to więc ci « gwardziści » Noskego, którzy w kilka tygodni potym mieli zatopić we krwi powstanie styczniowe. W hotelu, gdzie stanąłem, byłem jedynym bodaj cywilem, wszystkie miejsca zajmowali wojskowi. Zaopatrzyłem się w kartkę na żywność, za którą otrzymałem w kawiarni hotelowej kawę z cykorji z sacharyną i kawałek suchego chleba.

59. Nazajutrz udałem się znów do lokalu Spartakusbundu. Tyszka powiedział mi, że Róża czeka na mnie W redakcji i że mam tam udać się zaraz z towarzyszem, którego zastałern w pokoju Tyszki. O sobie powiedział mi, że przyjść nie będzie mógł, gdyż znowu oblężony jest przez interesantów. Wyszliśrny we dwuch na ulicę. W drodze dopiero zorjentowałem się, że mój towarzysz to Karol Liebknecht. Z trudnością przedzieraliśmy się przez tłum ludzi, gdyż był to czas powrotu z pracy. Wskutek tego rozmowa była tylko urywkowa. Liebknecht mówił o warunkach pracy partyjnej, o redakcji, o trudnościach technicznych i organizacyjnych, z jakiemi trzeba walczyć przy wydawaniu pisma. Był widocznie temi trudnościami zmęczony i zniecierpliwiony. Miał poczucie zbliżającej się nawały teroru. « Czy byliście pod Lipami ? », zapytał nagle. « Czy widzieliście, że na Brandenburskiej bramie stoją mitraljezy ? W samym centrum miasta. Jako stała groźba. Ale to nietylko groźba. Już były czynne w tłumieniu walk ulicznych. Jak przyjdziemy do redakcji, pokażę wam zdjęcia fotograficzne z ludźmi ».

60. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do redakcji. Był to typowy przybytek gorączkowej pracy dziennikarskiej. Słychać było stuk maszyny drukarskiej. Do pokoju co chwila wpadali i wybiegali chłopcy z korektami, odrywając Różę od rozmowy.

61. « Przyszliśmy we dwuch z tow. Ciszewskim », rzekł Liebknecht od progu, « gdyż Tyszka jest zajęty i przyjąć dzisiaj nie może ». Róża z wielką żywością i serdecznościa rzuciła się do nas na powitanie. « Jakim sposobem mogliście w obecnych warunkach przedostać się przez granicę ? », pytała. « Czy to połączone z wiełkiemi niebezpieczeństwami ? Trudno mi wyrazić wam, jak bardzo cieszę się z tego, że mogę skomunikować się z partją przed zjazdem zjednoczeniowym ». Róża postawiła mi szereg pytań, na które domagała się najbardziej szczegółowych odpowiedzi.

62. Przedewszystkim chodziło jej o stosunki ogólno-polityczne. Jak to było z Radą Regencyjną i przekazaniem władzy w ręce Piłsudskiego, jaki jest kontakt Piłsudskiego z PPS. Czy on pozostaje nadal partyjnym ppsowcem, czy też odgraniczył się od PPS, albo też PPS od niego ? Jakie są wpływy PPS ? Co robi rząd lubelski, co robi rząd Moraczewskiego ?

63. Dalej Róża kazała sobie opowiedzieć obszernie o działalności Lewicy PPS podczas wojny : co robiliśmy w samorządach, w komitetach obywatelskich, w organizacjach gospodarczych, zakłaclanych przez nas podczas wojny ? W jaki sposób utrzymywaliśmy podczas wojny łączność organizacyjną mimo frontów wojennych, rozdzielających ziemie polskie i przytym w warunkach rozproszenia robotników i powszechnej nędzy ? Na czym polegała nasza walka z « frakami » ? Jakie zajeliśmy stanowisko wobec przewrotu bolszewickiego ?

64. Trzecia kategorja pytań dotyczyła sprawy zjednoczenia i perspektyw najbliższej naszej pracy. Róża pytała, jak to będzie z legalnością. Czy mamy szanse utrzymać się jeszcze czas jakiś na powierzchni, czy też rychło musimy wejść w podziemia. Zaciekawiało ja bardzo, w jaki sposób odbywać sie będzie zjednoczenie organizacyjne. Czy organizacje już się teraz łącza, czy też pierwszym organizacyjnym aktem zjednoczonym będzie wspólny zjazd. Odpowiedziałem, że doły są, już do zjednoczenia przygotowane, że jest wielkie parcie w tym kierunku, że w Radach delegatów działamy łącznie, idąc przedewszystkim przeciwko « frakom », że idea zjednoczenia i utworzenia komunistycznej partji przyjmowana jest w dołach z entuzjazmem. Ale Róża w dalszym ciągu pytała jeszcze, jak będzie odbywało się zjednoczenie na dole. Czy łączyć się z sobą mają najprzód wierzchołki organizacji, potym komórki fabryczne, czy też odbywać się bedą wielkie zebrania całej organizacji w celu połączenia ? Róża podawała tu myśl nadania bardziej masowego i agitacyjnego charakteru samej akcji zjednoczeniowej - myśl, której niestety nie wyzyskaliśmy. Co mnie uderzało szczególniej w całej rozmowie, to ta żywość wyobraźni, z jaką Róża starała sie odtworzyć sobie całość naszego życia i warunków pracy. Pytała też o nasze plany najbliższe, a w szczególności o plany wydawnicze. Natomiast mniej ją interesowało, gdy zacząłem opowiadać o Rosji, oraz o ewolucji naszych poglądów na bolszewizm. « O Rosji », powiedziała mi — « jesteśmy szczegółowo poinformowani ». Zareagowala bardzo żywo, gdy wspomniałeni o projektowanej przez komisje sześciu nazwie partji : « Komunistyczna Partja Robotnicza Polski » (w liście z września Lewica, proponując SDKPiL zjednoczenie, mówiła poprostu o Komunistycznej Partji Polski). Róża uważała, że dodatek przymiotnika « Robotnicza » był słuszny.

65. Róża powiedziała mi wreszcie, że przejrzała uważnie przywiezione przezemnie wydawnictwa, listy oraz platformę zjednoczeniową, że omawiali te sprawy szczegółowo z Tyszką i z Liebknechtem. Powiedziała, że się zgadzają członkowie z treścią platformy, poza kilkoma uwagami, które zakomunikują w liście. Uważała np., że należy w tym miejscu platformy, gdzie jest mowa o haniebnym upadku II Miedzynarodówki, podkreślić rolę biurokracji partyjnej i związkowej. Powiedziała mi, że powitanie dla zjazdu od Spartakusbundu napisze Liebknecht, oprócz tego ona i Tyszka napiszą oddzielnie i doręczą mi to następnego dnia. « Zjednoczenie dojrzało już dawno », mówiła Róża na zakończenie.

66. Rozmowa toczyła się po polsku, wskutek czego Liebknecht nie brał w niej udziału, natomiast wyręczył Różę w poprawianiu korekt. Przed odejściem prosiłem raz jeszcze o pośpiech i niezatrzymywanie mnie ani godziny dłużej niż trzeba, gdyż mogę spóźnić się na zjazd.

67. Następnego dnia towarzyszka Jezierska dostarczyła mi tylko list Liebknechta i materjały Spartakusbundu — Róża nie zdążyła napisać od siebie, a ja czekać nie mogłem. Przepustkę na drogę powrotną otrzymałem dzięki stosunkom Spartakusbundu w « Polizeipräzydium ».

68. Przez całą drogę powrotną drżałem z obawy, aby mi polacy na granicy we Włocławku nie odebrali mego cennego ładunku. Wysiadłszy z niemieckiego pociągu, nie poszedłem też tak, jak przedtym wzdłuż toru kolejowego, ale podchodząc do Vlřłocławka, zrobiłem duży krąg tak, że ominałem posterunki i podszedłem do stacji od drugiej strony tak, jakbym przychodził nie z Niemiec ale z Polski. Dzięki temu uniknąłem rewizji.

69. Przyjechałem do Warszawy 16-go grudnia wieczorem, kiedy już na sali na ulicy Zielnej zbierał się zjazd. Powitanie od Spartakusbundu zostało na zjeździe odczytane. Były to ostatnie słowa, zwrócone bezpośrednio do partji, ktore ją doszły przed śmiercią Róży, Tyszki i Liebknechta.

Un message, un commentaire ?

modération a priori

Ce forum est modéré a priori : votre contribution n’apparaîtra qu’après avoir été validée par les responsables.

Qui êtes-vous ?
Votre message

Pour créer des paragraphes, laissez simplement des lignes vides.